Dzisiaj zdarzyło mi się coś niewygodnego. Po pierwsze, uczułam potrzebę grzebania ogromnej kupki. Pch! Myślałam, jak bardzo uspokoiło to moje ciało, ale… po dwudziestu minutach ponownie biegło mi po jelitach. Tym razem było to wodniste, paskudne, wończe biegunkowe biegnięcie. Nawet nie zdążyłam zdjąć bielizny. Dzięki Bogu była to tanga, więc biegunka swobodnie wypłynęła.