Moja przyjaciółka Gabriella i ja wypoczywamy w górach na weekend i przyniosłyśmy ze sobą naszą osobistą matę do wystukiwania dla momentów relaksu. Powracając do szałasy po pięknej dziennej wycieczce, znajdujemy go tam, leżącego na naszym łóżku, rozluźniającego się przez humienie… To absolutnie nie do przyjęcia, naknuć go natychmiast i on się broni mówiąc, że nie miał nic do zrobienia, no do roboty go teraz będziemy szybko użyć. Bez nawet wyprowadzania go z łóżka, wsiadamy na niego i zaczynamy stawać na nim i uderzać jego twarzy i brzucha stopami i ciosami naszych stóp. Pomagamy sobie trzymając się bel w stropie i pchaną rękami głębiej i głębiej w jego bezużyteczne ciało. Zniekształca się ono pod naszą wagą, zwłaszcza gdy wsiadamy na jego twarz i na szyję, aż niemal znika w materacu: naprawdę myślę, że nauczył się on lekcji i będzie myślał o tym, zanim się jeszcze raz rozluźni.