Niewolnik mojej Pani dołącza do mnie, półnagi, krocząc na czworakach. Ma na ustach czarny taśmę, bo przez dłuższy czas nie karmiłem go: żadnej żywności, żadnej wody, ani mej stopy… Zrywam mu taśmę, czas, aby oddawał cześć moim stóp, jedynej rzeczy, której naprawdę darzy szacunkiem. Oddziera moje czerwone sandały ze swojej ust i pozwalam na upłynnienie trochę śliny na stopie: niewolnik biegnie, aby go wysmarować, tak wielki jest jego pragnienie. Potem zaczyna całować i likować moje stopy z pragnieniem, jakie może wygenerować tylko przedłużona abstynencja. Kieruję nim z góry, chcę, aby likował dno i między palcami stóp, a kiedy popełnia błąd, uderzam go po plecach sztywnym batem. On kontynuuje likowanie, moje stopy stają się coraz bardziej miękkie, a jego język coraz bardziej suchy, ale pomagam mu kilka razy moją śliną i plwę mu też w usta.