Mężczyzna nazywany niewolnikiem woła nas z góry, ale my ignorujemy go. Później schodzi i pojawia się nad naszymi głowami. Ale co to ten głupiec chce? Robi czynności gospodarskie i pyta, czy możemy mu podać latarkę. Odpowiadamy, że leży tutaj przed jego oczyma i że może sobie ją wziąć, bo przeszkadza nam. On próbuje, rozciąga się przez poręcz, ale zostaje uwięziony. My próbujemy mu pomóc, ale nic nie dzieje się. Myślimy, że ten zdaje się dramatyczny stan może być naprawdę zabawny, tak jak w tym włoskim filmie. Zaczynamy się śmiać i zaczynamy go bić. Bijemy go tak, że boi się, że jego twarz puchnie i będzie jeszcze trudniej go wyciągnąć stamtąd. Nie interesuje nas to, wręcz docieramy do późnego wieczoru na nasze aperitivo… Zostawiamy go tam, uwięzionego w poręczu, z bolesną twarzą i latarką w rękach…